![]() |
Moja ocena: 5/6 tl;dr Bardzo dobry kryminał |
Pewna ludowa mądrość uczy, żeby nie oceniać książki po okładce. Zignorowałem ją. Oceniłem nie tylko po okładce ale przede wszystkim po tytule… a nawet jego połowie. Nic nie poradzę, że jako prawie chemika to słowo przyciąga mój wzrok. A kiedy nie jest umieszczone na podręczniku – biorę w ciemno. Muszę stwierdzić, że nie zawiodłem się na „Chemii śmierci” Simona Becketta!
Co więcej, książka spowodowała niemałe zamieszanie na moim blogu. Z przykrością muszę stwierdzić, że została tutaj popełniona okropna zbrodnia. Ofiarą morderstwa padła tradycyjna blogowa Wygrywajka. Podejrzewam, że winna jest właśnie ta książka. Dlatego chętnie odeślę ją na przesłuchanie śledczemu, który pomoże mi znaleźć dowód zbrodni! Szczegóły KONKURSU już jutro
Zresztą dzisiaj nie ma czego szukać, dowody się jeszcze nie wykluły…

… ponieważ na miejscu zbrodni najpierw pojawiają się bakterie, dopiero później owady składają jaja by z nich wyrosły poczwarki i dopiero na końcu dorosłe owady. Antropolodzy sądowi na podstawie tych śladów pozostawionych przez matkę naturę potrafią oszacować czas śmierci z dokładnością do kilku godzin, obalając lub uwiarygadniając alibi podejrzanego. Te i kilka innych technicznych szczegółów, poznajemy już w pierwszych zdaniach książki, żeby przygotować czytelników do tego co nastąpi później.
A nastąpią kolejne morderstwa. David Hunter, były antropolog sądowy zostanie zmuszony do zmierzenia się z duchami przeszłości, przez które porzucił swoją profesję i skrył się w małym miasteczku na odległej brytyjskiej prowincji. Jego wiedza, o wiele przewyższająca kompetencje miejscowych policyjnych techników, okaże się kluczowa w próbach schwytania maniakalnego mordercy.
Jednak odkrywanie tajemnic zapisanych w kościach to nie jedyny problem z jakim będzie musiał się zmierzyć bohater książki. Chociaż David mieszka na wsi już od trzech lat, jeszcze nie został zaakceptowany przez lokalną, nieufną i nieco małostkową społeczność. Kiedy staje się jasnym, że mordercą jest jeden z mieszkańców Manham atmosfera w miasteczku staje się nie do pozazdroszczenia.
”Chemia śmierci” to może nie najbardziej oryginalny kryminał na świecie, ale ma to coś co nie pozwala oderwać się od lektury. Przede wszystkim jest to bardzo ciekawie skonstruowana fabuła. Zapoznając się z kolejnymi wydarzeniami z perspektywy głównego bohatera możemy je na bieżąco analizować i raz po raz podejrzewać o morderstwo kogoś innego… by w końcu przeżyć niemałe zaskoczenie. Chociaż akcja nie pędzi jak szalona nie znajdziemy nudnych fragmentów. Opisy miasteczka i jego mieszkańców pozwalają poczuć niezdrowa atmosferę tam panującą i lepiej zrozumieć decyzje bohaterów. Język książki jest prosty i plastyczny, dodatkowym atutem (dla niektórych wadą) są opisy rozkładających się ciał i pracy antropologa na miejscu zbrodni jak i w laboratorium. W tym aspekcie można ją porównać do książki „Trupia farma”, gdzie szerzej opisywałem tę tematykę.
Z czystym sercem mogę polecić książkę czytelnikom, nawet nie przepadającym za literaturą kryminalną. Chociaż można dostrzec pewne podobieństwa do innych książek tego typu, historia jest nadal atrakcyjna i nieprzewidywalna. Mimo wszystko trudno w kryminale uciec od zbrodni i śledczych na tropie mordercy. Uczynienie głównym bohaterem antropologa i opisanie zamkniętej, nieufnej społeczności w której toczy się śledztwo to duże zalety książki. „Chemia śmierci” to bardzo dobry kryminał/thriller i uważam, że warto dać jej szansę. Więc do zobaczenia w piątek ok. 19 na pierwszym konkursie w historii bloga

Czego można spodziewać się po chemiku? Książki, w których choć raz przewinie się słowo "chemia", choćby w tytule. Dobrze, że nie zawiodłeś się na pozycji, po którą sięgnąłeś w ciemno.
Nie przepadam za kryminałami i podobnymi gatunkami, więc nie wypowiem się na temat tej książki. Nie wiem czy mnie zachęca czy może odrzuca. Naprawdę nie wiem…
A ja kryminały uwielbiam:) A ,że chemik do chemii ciągnie, to wcale mnie nie dziwi:)
czytałam póki co dwie pierwsze części o Davidzie Hunterze i poluję na dwie pozostałe ^^
Zainteresowałeś mnie tą pozycją i chociaż nie zajmuję się chemią na co dzień, to chętnie przeczytam "Chemię śmierci".
Może uda Ci się wygrać tę książkę w konkursie
Bardzo zachęcająca recenzja. Będę czekać na szczegóły dotyczące konkursu. Chętnie zaopatrzyłabym się w książkę.
Nawet jeśli nie jest to nic wybitnego.
Rzadko kiedy zwracam uwagę na okładki, często wprowadzają w błąd i to z negatywnym skutkiem dla decyzji o przeczytaniu książki
Mi też podobała się ta książka, choć może nie jest najlepszym kryminałem, który czytałam. Z pewnością wciąga:) Czekają na mnie teraz "Szepty zmarłych" Becketta, mam nadzieję, że co najmniej równie dobre jak "Chemia śmierci".
Pozdrawiam:)
Miałam już przyjemność czytać wszystkie wydane w Polsce powieści Becketta i niestety, "Chemia śmierci" jest najlepsza, a później jest tylko gorzej. Tę część czytałam, o ile dobrze pamiętam, trzy lub cztery lata temu, w autobusie zmierzającym na uczelnię. Podobała mi się BARDZO i wspominam ją dobrze, ale tak jak wspomniałam, chyba nie ma się co nastawiać na fantastyczne wrażenia po
Rozglądam się za ciekawymi kryminałami, Twoja recenzja mnie zaintrygowała:)
Nie znam jeszcze twórczości Becketta, ale to się nadrobi.
Mnie akurat tytuł by nie przeciągnął, jako humanistkę z krwi i kości, ale Twoja recenzja owszem.
Bardzo jestem ciekawa pracy antropologów sądowych.
Sama okładka i tytuł do mnie krzyczą i wołają o przeczytanie. Twój opis dopełnił reszty ;D Chwiałabym przeczytać
Nie czytałem jeszcze książek tego autora, ale mimo że nie czytam kryminałow, po Twojej recenzji na ten bym się skusił.
ja juz czytam! dziekuje za zachete, glownie siegam po sprawdzonych autorow, Nesbo, Pratchett itd
Widzę, że też nie mogłeś oderwać się od lektury. Zapadła mi w pamięć niedziela, kiedy czytałam i czytałam i morderczym wzrokiem patrzyłam na każdego, kto mi przerywał;)