Recenzja książki „Szpady kardynała” Pierre`a Devela 3/6
Sięgając po tę książkę oczekiwałem powieści płaszcza i szpady. Oczywiście nie zawiodłem się, niewątpliwie jest to książka przygodowa o złoczyńcach i dzielnych muszkieterach. Niestety dosyć daleko jej do klasyków gatunku i do wspominanego na okładce Aleksandra Dumasa. Dodatkowego zamieszania przysparzają elementy fantastyki, niezbyt zgrabnie wkomponowane w całość dzieła.
Książka opisuje hiszpańskich spiskowców zagrażających interesom Francji. Najbardziej zaufany współpracownik króla Francji, kardynał Richelieu, formuje na nowo elitarny oddział muszkieterów. Szpady Kardynała stawiają się na wezwanie, by przysłużyć się Francji.
Rozpoczyna się szereg szermierczych pojedynków, gonitw konnych czy ucieczek po dachach Paryża. Jak na razie wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Niestety tutaj na arenę wkracza kiepska fantastyka. Otóż loża spiskowców to pradawny smoczy ród zdolny dysponować magią tak potężną, żeby przybierać ludzką postać. Ta potężna magia nie pomaga im nijak w pojedynkach na broń białą. Czy to potężne smoki, czy mieszańce: ich gardła zostają poderżnięte w jednakowy sposób. Nic nie różni tych postaci od zwykłych ludzi.
Koty i gołębie pocztowe zostają zamienione smokotami. Smokoty pałętają się gdzieś w większości scen i nie charakteryzują się niczym specjalnym. Nic nie różni smokotów od zwykłych zwierząt.
Magia, która jest obecna w tym świecie przejawia się tylko w scenie finałowej, kiedy rozpętuje się potężna burza kończąca przedwcześnie finałową bitwę.
To jest mój główny zarzut w tej recenzji. Świat fantasy jest tutaj na doczepkę. Zupełnie nie pasuje do wydarzeń i nie ma na ich ich przebieg żadnego wpływu. Zamiany wszystkich smoków na ludzi, smokotów na koty a magicznego spisku na polityczne knowowania mógłby dokonać program komputerowy nadpisując poszczególne słowa. Fabuła zupełnie by na tym nie ucierpiała.
Mój drugi zarzut jest już mniejszej wagi. To po prostu nie jest dzieło wybitne. „Szpady Kardynała” to dosyć przeciętna i niezapadająca w pamięć powieść przygodowa. Prosta, zgrabnie napisana historyjka. Akcja toczy się od jednego pojedynku na szpady do drugiego i praktycznie nic po za tym.
Myślę, że książka powinna być kierowana do młodszych czytelników. Starsi również mogą spróbować jeśli lubią książki przygodowe. Lepiej, żeby jednak nie siadali do lektury ze zbyt wielkimi wymaganiami.
Recenzja książki „Szpady Kardynała” powstała dzięki
Może dla relaksu
Masz rację – ta fantastyka to tam tak potrzebna jak zającowi dzwonek na polowaniu…
Ja akurat bardzo lubię powieści płaszcza i szpady, więc czytało by się całkiem nieźle, gdyby nie te nieszczęsne smokoty, mieszańce i tym podobne pomysły.
O nie, w książkach stanowczo nic na siłę. Nie ma niczego gorszego, jak "przedobrzenie".
Mogłoby się skończyć na pierwszej części – bez fantastyki.