TrekStor Pyrus |
Wreszcie nadszedł długo oczekiwany dzień. Post w którym zawarłem swoje przemyślenia na temat e-czytelnictwa cieszył się tak ogromną popularnością, że zaowocowała ona pytaniami i ponagleniami w kwestii notki je weryfikującej. Zapraszam zapoznania się z moim testem czytnika TrekStor Pyrus.
Moja miesięczna przygoda z TrekStorem miała swoje wzloty i upadki. Znalazłem kilka niedociągnięć i jedną poważną wpadkę, której nie potrafię niczym wytłumaczyć. Mimo wszystko dzięki temu urządzeniu polubiłem wreszcie ebooki, z którymi na ekranie komputera po prostu nie mogłem wytrzymać. Co więcej, w niektórych sytuacjach nie wyobrażam już sobie powrotu do starych nawyków.
Wąchanie farby drukarskiej i podziwianie uginających się regałów domowej biblioteczki szybko poszły w niepamięć, kiedy na własnych plecach poczułem różnicę między 216 gramami czytnika a 600 gramami książki w grubej okładce. Zaoszczędzone miejsce w plecaku, niższa waga i brak wygibasów w poszukiwaniu wygodnej pozycji do czytania w komunikacji publicznej to niewątpliwe największe zalety czytnika e-booków. Wystarczy dodać do tego elektroniczny papier, nie świecący własnym światłem i bardzo przypominający ten prawdziwy, żeby już nigdy nie pomyśleć o zabieraniu ze sobą książki w jakąkolwiek podróż.
Tak prezentowała się moja wyprawka na Targi Książki w Krakowie. Gdyby na e-booku można było złożyć autograf w podróż pojechałby tylko czytnik. A tak była okazja do zrobienia małej porównawczej sesji zdjęciowej.
Czytnik ma 4 GB wbudowanej pamięci wewnętrznej i możliwość rozszerzenia jej kartami SD. Mówiąc szczerze nie wyobrażam sobie konieczności rozbudowywania pamięci bo 4 tysiące książek to zbiór, który powinien wystarczyć nawet najbardziej zatwardziałemu bibliofilowi na długie lata. Cena czytnika, który z powodzeniem wystarczy nam na lata to 299 złotych.
Tak samo jak nigdy nie będziemy kupować dodatkowej karty pamięci, prawdopodobnie nigdy czytnik nie zaskoczy nas nagłym zgaśnięciem w nieoczekiwanym momencie. Ekran w technologii Digital Ink jest bardzo energooszczędny i z baterią obchodzi się niezwykle łagodnie. W ciągu miesiąca jego użytkowania wystarczyły tylko krótkie sesje wgrywania nowych ebooków podczas których urządzenie ładuje się z portu USB, żeby uzupełnić straty energii po poprzedniej książce. Nigdy z trwogą nie patrzyłem w prawy górny róg ekranu bojąc się, że nie zdążę do domu na czas ładowania baterii.
Nie zmieniałem przy tym domyślnego ustawienia odświeżania ekranu po każdej stronie. Uniknąłem w ten sposób efektu smużenia, czyli pozostawania bladego obrazu poprzedniej strony kiedy my już czytamy kolejną. Według mnie nie ma sensu oszczędzanie baterii, która i tak jest w stanie wytrzymać tygodnie użytkowania, kosztem komfortu czytania.
TrekStor Pyrus obsługuje wiele najbardziej popularnych formatów plików na czele z .EPUB i .PDF. Obydwa standardy są najbardziej rozpowszechnione i najczęściej używane, przynajmniej na polskim rynku. Z książkami pdf, jako starszymi i nieprzystosowanymi do czytników jest nieco problemów, jednak czytnik dzięki wgranemu oprogramowaniu bardzo ładnie konwertuje je do swoich potrzeb.
Chociaż zdarzają się drobne błędy, nie wpływają one znacząco na jakość czytania. Bez funkcji reflow czytanie pliku PDF przystosowanego do wydruku w formacie A4 na wielokrotnie mniejszym ekranie czytnika byłoby niemożliwe a przynajmniej bardzo niewygodne.
Nowoczesny format .EPUB działa wyśmienicie. Jak można było się spodziewać pliki przygotowane z myślą o czytnikach prezentują się najlepiej i sprawiają najwięcej przyjemności z czytania.
Niezależnie od formatu zapisu na czytanym tekście możemy wykonywać wiele operacji jak np. zmianę rozmiaru czcionki, regulowanie marginesów, dodawanie zakładek czy odwracanie ekranu. Jeśli plik został przygotowany z myślą o czytnikach ebooków możemy zawsze w szybki i wygodny sposób zajrzeć do spisu treści.
W każdym pliku możemy wyszukiwać interesujące nas frazy. Jak zapewne pamiętacie w ostatniej notce wymieniałem wyszukiwarkę jako zaletę nie do przecenienia w czytniku ebooków. W TrekStorze oczywiście taka funkcja istnieje i od strony oprogramowania działa wyśmienicie.
Problemy zaczynają się na styku użytkownik-urządzenie. Brak klawiatury fizycznej zmusza nas do wpisywania każdej frazy przy pomocy wyświetlonej na ekranie klawiatury i czterech malutkich przycisków kierunkowych. Przeklikanie się od A do Z wymaga kilkunastu trafień w malutki klawisz i po prostu zajmuje sporo czasu. Jeśli ktoś czyta tylko powieści najprawdopodobniej nigdy nie użyje tej funkcji, ale szukanie czegoś w tekstach bardziej specjalistycznych jest uciążliwe. Do zwykłego przekładania używa się dużych przycisków na bokach obudowy i do nich nie mam, żadnych zastrzeżeń.
Na tym zakończę część pierwszą recenzji czytnika e-booków. Napisałem tak obszerny tekst, że postanowiłem go podzielić na dwie części. Jutro zajmę się wyliczaniem wad, które dostrzegłem w tym urządzeniu. Zapraszam na mojego bloga jutro, punktualnie o 16.00

Urządzenie do testów przekazał
Też myślałam, żeby poświęcić jakiś post mojemu Onyxowi :). Jeszcze nad tym pomyślę :). Czytnik dobra rzecz!!
Zgadzam się. Czytnik dobra rzecz
zdecydowanie niezbędny <3 Zapraszam do mnie
Nie powiem złego słowa na czytniki
Dziwię się osobom, które zapierają się, że nie potrafiłyby czytać z tego urządzenia.
Wystarczy spróbować, żeby się przekonać. Kilka dni używania i już znikają wszelkie bariery
Mam czytnik Amazon Kindle od ponad roku. Moje zdanie jest w 100% na tak, ale producent inny, więc być może są jakieś wady. A w moim czytniku mam klawiaturę fizyczną, więc z tym problemu nie mam.
@Miłośniczko Książek, zgadzam się z tobą. Nie rozumiem takich ludzi.
Mam ten sam czytnik, co Ty, jednak nie korzystam z niego tak często. Może raz czy dwa na miesiąc…
Ale świetnie przydaj się w podróży i na zajęciach w szkole, więc mnie pasuje, choć każda wada czy usterka doprowadzają mnie do szału.
Pozdrawiam,
A ja wciąż czekam na swojego Kindla…
W każdym bądź razie podoba mi się ta notka. Wszystko pokazujesz, wyjaśniasz. Czekam na drugą część
Już jutro o 16
Zapraszam
Ja ostatnio zainwestowałam w Kindla. Miał być tylko na podręczniki, ale coraz bardziej się przekonuję, żeby używać go też do innych książek
Czekam na wady, bo jak na razie mam ochotę sprawić sobie nieplanowany prezent na nadchodzące urodziny… :>
No dostrzegam zalety, ale jakoś wadą jest dla mnie cena tego cuda. Wolę te pieniądze na książki przeznaczać.
Czytnik to koszt jakichś 8 książek. Według mnie nie jest to wygórowana cena
Powiem w ten sposób: nowa książka Rowling w Empiku to wydatek przynajmniej 35,99 zl (więcej jeśli chcemy twardą okładkę) W Woblinku jest teraz w promocji i kosztuje … 19,90… Cena zwraca się szybciej, niż Ci się wydaje…
Teraz już jestem pewna, że czytnik to konieczność, szczególnie na studiach filologicznych;) Mnóstwo lektur, masywnych delikatnie mówiąc, i tekstów naukowych. Chyba namówię kogoś na taki prezent
czekam na drugą część
Nie wiem czy czekać z pytaniami na drugą część… pisałeś że czytnik ładowałeś wgrywając książki – czy to oznacza że nie ma opcji bezprzewodowej? zastanawiam się czy w ogóle miałaby sens jeśli czytnik nie ma takiego połączenia z kontem jak mój Kindelek… właśnie ze względu na problemy z pisaniem wybrałam czytnik z ekranem dotykowym – nie wyobrażam sobie pisania przy pomocy 4 kalwiszy… czytnik
TrekStor nie ma wbudowanego wifi. Nie uzanłbym tego za wadę, to produkt z zupełnie innej półki cenowej niż kindle. Jeśli książki kupuje się raz na jakiś czas to podpięcie kabelka na kilka minut można przeżyć. Inna sprawa, że program do synchronizacji został totalnie zepsuty, ale o tym w dzisiejszej notce
Z tą inną półką cenową to nie do końca, ja swój kupiłam za 92 eur. teraz kosztuje 109 eur – to ciut więcej, fakt, ale za tę dopłatę dostajesz dość sporo… musze w końcu zabrać sie za kolejną notkę już na temat użytkowania samego czytnika…