Jak Polska została supermocarstwem?

Jak Polska została supermocarstwem?

Wyniki konkursu

Już na początku chciałbym pogratulować autorom wszystkich odpowiedzi. Każda z nich była oryginalna i bardzo ciekawa. Wybranie najlepszych prac było dla mnie sporym problemem. Zdecydowanie do kogo powędruje „Sejf” Tomasza Sekielskiego to najtrudniejsze blogowe zadanie jakie sobie postawiłem.

Chciałbym nagrodzić więcej osób jednak ilość nagród przeznaczonych do rozdania nie jest elastyczna. Chcąc nie chcąc musiałem wybrać tylko trzy najlepsze odpowiedzi na moje pytanie. Żeby oszczędzić sobie dylematów przy okazji następnego konkursu zorganizuję losowanie ;)
Nie przedłużając. Oto prace trójki zwycięzców: 

Polacy przejmują Apple, niejaki Adobe premierem zostaje, Magda Gessler rzuca mięsem – oto scenariusz novacaine.g91@(…)

Okazało się, że koniec świata to faktycznie święto ruchome i poświętowaliśmy 21 grudnia 2012, ale świat się nie skończył. Wręcz przeciwnie. W podziemiach polskiej polityki narodziło się coś nieoczekiwanego… dojrzewał wiele lat i w 2020 roku wyszedł na jaw… projekt „SILA” (początkowo SIŁA, ale zwolennicy nowoczesności wzięli to z angielska bardziej). Projekt „SILA” stworzony został przez nową partię o nazwie Ludzie Znalezieni, której przewodniczył tajemniczy osobnik z wielką charyzmą… i innymi ważnymi cechami, które powinien posiadać wzorowy polityk. 
Dogaduje się on z wiecznie panującym prezydentem Obamą (bo zmieniło się prawo w USA tak gdzieś między czasie) i Chicago oraz pobliskie miasteczka stają się miastem-państwem, które w rzeczywistości należy do Polski. W Londynie natomiast, gdzie Polaków było zawsze wielu, wybił się któryś na przód i postanowił zorganizować powstanie. 
Bunt objął cały kraj. Ze zmywaków przenosili się na samozwańcze stanowiska szefów kuchni większości angielskich restauracji. Królowa i premier byli w takiej sytuacji bezsilni. Tym bardziej, że pojawiła się tam Magda Gessler, która rzucała mięsem, dosłownie i w przenośni, bo przecież angielskie jedzenie musi być bardziej polskie. 
A w ogóle to większość tych rzeczy była sztuczna albo mrożona. Jak ktoś dostał takim zamrożonym mięsem to musiał zejść z placu boju. Polacy więc byli na wygranej pozycji. Koniec końców przyjechał Michel Moran… okazuje się, że woli Polskę od Francji… i nakazuje „Oddać Fartucha!” wszystkim angielskim politykom. Tak oto Anglia staje się nasza. Potem fartuchy oddaje też Walia i Irlandia. Ktoś z partii Ludzie Znalezieni uznał, że nie chcemy Szkocji, bo Polacy nie są przyzwyczajeni do chodzenia w spódnicach i to jeszcze bez bielizny. 
Zawładnęliśmy już wyspami, mamy ich wojsko. Obama się lekko przestraszył i żeby załagodzić naszych rodaków oddał część Navy Seals Polsce. Oddał też kilka nowych czołgów i samolotów. W geście podzięki oddaliśmy mu te stare „jastrzębie”. I wrak z trotylem. Może im się przyda. 
Wracając na rodzime ziemie… tajemniczy osobnik, przewodniczący partii został premierem i apeluje do narodu, aby nazywać go Adobe Premiere. Tak. Okazuje się, że wykupił tego monopolistę i teraz ludzie kupujący pakiety Adobe tak właściwie zasilają budżet Polski. Pan Adobe Premiere jest na tyle wspaniałomyślny, że z tych zarobków dla rządu przeznacza jedynie 20%.
Pewnego pięknego dnia niebo się rozstąpiło i zabrzmiał głos… Steve’a Jobs’a, który widząc marnotrawienie swojego produktu przez dotychczasowy zespół (powstał iPhone 20Z, jest ultra cienki i mega długi… i poza tym nic się w nim nie zmieniło) oddaje firmę wybitnym polskim technikom. Ci są bardzo hojni i chcą, żeby w naszym kraju żyło się jeszcze lepiej, więc oddają część udziałów na budżet państwa. I tak oto jesteśmy już potęgą ekonomiczną. Trwają jeszcze rozmowy ws. niejakiego Facebooka.
Chiny i Japonia nadal eksportują do nas swoje podróbki. Ale my za to dajemy im nasze disco polo, wszyscy Azjaci to jedna rodzina i te sprawy. Wszyscy są zadowoleni z takiego układu.
Pozostaje jeszcze sprawa Iraku. Ogarnęli się i zgodzili się na współprace z tą bardziej amerykańską Polską (Chicago). Widząc zawrotne prędkości naszego rozwoju zaproponowali, że w razie czego użyczą nam swojej ropy i broni nuklearnej. Apropo siły militarnej… nie zapominajmy o naszym zastępie Moherowych Beretów. Ta armia nigdy nie zginie… zawsze będzie czujna, zwarta i gotowa do walki. 
Rozmowy z Rosją nadal trwają, ale fakt istnienia zwolenników teorii spiskowych utrudnia porozumienie. Zwolennicy ci wychowani są na plotkach i pomówieniach przekazywanych z dziada pradziada, dlatego nawet w 2037 roku nadal istnieją. Sprawa ta nigdy się nie skończy.
Co do potęgi politycznej. Sam fakt pojawienia się nowej, innowacyjnej i sprawiedliwej partii politycznej nastawionej na Polskę a nie na własne korzyści powinno być powodem do natychmiastowego przyznania nam rangi mocarstwa.
PS: Podobno w tym wszystkim maczali palce także kosmici. UFOki nawiązały z nami kontakt dzień po niby końcu świata z 2012 roku. Powiedzieli, że szkoda nam naszego kraju, bo jest fajny i przesuną zagładę na kiedy indziej i pomogą nam trochę. Niewykluczone, że ten tajemniczy premier jest jednym z nich…

Roman „Wywar” Małkowski z Lipek Wielkich i jego naleweczki „dla zdrowotności” dały nagrodę osobie o nicku mgd_1989

Jest rok 2037. Polska stała się supermocarstwem. Gdyby 10 lat wcześniej ktoś powiedział Romanowi „Wywarowi” Małkowskiemu, że stanie się bezpośrednią tego przyczyną, zaśmiałby się w głos, po czym zaniósłby się kaszlem 55-cio letniego bimbrownika i palacza, którym zresztą był.

Otóż, pewnego dnia, kiedy Roman siedział w piwniczce i smakował swoich „symfonii” (lubił tak nazywać domowej roboty wódeczki), usłyszał, że ktoś dobija się do drzwi chałupy. Przeklął więc raz, przeklął drugi, ale pukanie nie ustawało. Wdrapał się po schodach do głównej izby i otworzył wrota swego przybytku.

W progu stał syn Romana, Mateusz, którego ostatni raz nasz bohater widział 5 lat wcześniej (tuż przed wyjazdem młodego na studia do Francji).

Mateusz nie był jednak sam. Pod rękę trzymał go niejaki Pierre. Francuz. Wybitnie zniewieściały. Roman już chciał zatrzasnąć drzwi, robiąc w pamięci zapisek, żeby wykreślić syna z testamentu, ale zauważył przed gankiem nowego peugeota. Jako że nieczęsto widuje się peugeoty w Lipkach Wielkich, otworzył drzwi nieco szerzej.

Roman zawsze był gościnny. Poczłapał więc po swe cudeńko – wódeczkę z żyta, do której żywił niezwykle ciepłe uczucia. Dogadał się przy niej z Niemcami, z komornikiem, a nawet z Jehowymi. Z Pierrem też się dogada.

Minęła noc, która dziwnym trafem rozciągnęła się na dwie doby. Po przebudzeniu Mateusz pożegnał się z ojcem i odjechał z ukochanym w siną dal. Już po miesiącu jednak do Lipek Wielkich zajechał ten sam peugeot.
Okazało się, że Pierre, cierpiący do tej pory na dość przykrą i wstydliwą chorobę, całkiem wyzdrowiał po wizycie w Lipkach. Roman zrozumiał tylko tyle, że udało mi się wyprodukować w domowych warunkach… lekarstwo na AIDS. Spojrzał zdumiony na butelczyny stojące równym rządkiem na kredensie. Jednak nie na darmo pił tyle lat „dla zdrowotności”.

Rok 2029. Lekarstwo Romana zostaje opatentowane. Związek Mateusza i Pierra nie przetrwał (Mateusz miał żal, że partner nie powiadomił go o chorobie przed pierwszą wspólną nocą), więc receptura nie wyciekła do Francji. Roman może i był słabo wykształcony, ale głowę do interesów miał po żydowskim dziadku. Receptury nie spisał, nie nagrał też w formie instrukcji audio. Przekazał ją tylko ustnie własnemu synowi pod groźbą, że „swoją dupę w mikrofali zobaczy, a nie spadek, jeśli piśnie choć słowo”.

W tym samym roku do polskiego rządu dociera, jak potężną broń posiada na terytorium kraju. Polscy ex-europarlamentarzyści, upokorzeni po przyłapaniu ich na kradzieży wszystkich tabletów podczas posiedzenia (akurat zgasło światło, nie ma co się dziwić), zaczęli knuć zemstę. Nic ich nie powstrzymywało – z UE i tak „wyproszono” nas po tym niemiłym zdarzeniu. Niebawem do Lipek zajechał więc rządowy wehikuł. Wtedy ostatni raz sąsiedzi widzieli bimbrownika i jego syna.

2031. Polska dalej jest głównym eksporterem światowym żyta. Nie ma więc problemów z tym, żeby wyprodukować dowolne ilości lekarstwa na AIDS. Receptura jest pilnie strzeżona, a rząd ustala ceny medykamentu. Polacy zdrowieją. Reszta świata, przerażona horrendalnymi cenami eksportowymi, pozwala sobie na stosunkowo niewielkie zakupy. Polska zaczyna liczyć się na arenie międzynarodowej.

W 2033 rząd polski wpada na genialny pomysł. Tworzy specjalną tajną armię seks-turystów. Zakażone wirusem HIV jednostki zostają wysłane do wszystkich krajów na świecie.

W publikacjach z roku 2035 po raz pierwszy pojawiają się zapisy o Polsce jako mocarstwie militarnym i ekonomicznym. Obce rządy muszą kupować od nas lekarstwo – w ich krajach AIDS wręcz szaleje. Ceny eksportowe stale rosną. 
Rok 2037 przynosi chwalebną (?) dla naszego narodu wieść. Polska jest też supermocarstwem politycznym. Większość krajów zbankrutowała. Oddają nam swe tereny w zamian za środki medyczne. ONZ dawno przestał się liczyć – apele organizacji o większy humanitaryzm nic nie zmieniają. Mamy władzę. Mamy pieniądze. Mamy siłę.
I tylko jedna plotka nie daje nam spokoju. Ponoć gdzieś w Gruzji jakiś biedak odkrył lek na nową mutację rzeżączki… 

Na koniec bardzo poważny scenariusz Catalinki. W końcu wybrano inteligentny i kompetentny rząd – blogerów książkowych!

A ja mam swoją inną wizję, chociaż chyba baaardzo nierealną :)
Rząd kolejnej kadencji został obalony w roku 2035. Władzę przejął rząd złożony z polskich blogerów – czytelników (oczywiście pod moim skromnym przewodnictwem). Dzięki temu, że rządzą nią ludzie inteligentni i oczytani, Polska wzrasta w swoją siłę. 
Czytelnicze państwo wygrywa na wszystkich polach z innymi krajami, umie zarządzać finansami i doskonale prowadzi wojny na wszelkich frontach, oczywiście je wygrywając. Wszyscy zaczytują się w poradnikach typu „Jak walczyć aby wygrać”, „Jak wzbogacić moje państwo” „Potęga państwa w 100 dni”. Inne kraje starają się wykraść nasz pomysł, ale w 2037 roku nikomu się to jeszcze nie udaje :)

Nagrody

Za chwilę roześlę emailem prośby o podanie adresów do wysyłki. Przy odrobinie szczęście egzemplarze „Sejfu” Tomasza Sekielskiego dotrą do zwycięzców jeszcze przed świętami.
Dziękuję sponsorowi nagród – wydawcy Tomasza Sekielskiego  

Cześć. Jestem Darek i to ja tutaj bloguję. Zostań moim kumplem korzystając z przycisków u góry. Będzie mi miło właśnie z Tobą porozmawiać o kulturze w bardziej osobisty sposób niż tutaj - na blogu.

3 Responses for this post

  1. alison2
    alison2
    | |

    I właśnie dlatego sama nie organizuję kreatywnych konkursów, potem nie wiem, kogo wybierać ;-) A trzeba przyznać że u Ciebie kreatywnych nie brakowało, wręcz Ci współczułam wyboru :-)

    Serdecznie gratuluję wybranym a sama na Sejf będę dalej polować :-)

    Reply
  2. Catalinka
    Catalinka
    | |

    Darku, będziesz dobrym Mikołajem w tym roku :). Dziękuję i gratuluję pozostałym :)

    Reply

Leave a Reply

Name
Name*
Email
Email *
Website
Website

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress