Recenzja książki „Jeden dzień Iwana Denisowicza” Aleksandra Sołżenicyna – 6/6
Coś jest w tym krótkim tekście. Nie epatuje opisami zbrodni, autor nie snuje filozoficznych refleksji, nie rozwodzi się nad surowością północnego klimatu. Mimo to działa na człowieka jak spotkanie z rozpędzoną lokomotywą. Trudno się potem pozbierać do kupy…
„Jeden dzień Iwana Denisowicza” to niecałe 100 stron tekstu. Na pierwszy rzut oka – niby nic. O łagrach powstało książek tysiące: wiele bardziej znanych, niektóre zostały nawet uznane za lektury szkolne. Jednak to opowiadanie jest szczególnie godne polecenia!
Jeden dzień
Fabułą książki jest opis tylko jednego dnia z wielu tysięcy takich samych w katorżniczym łagrze Ust-Iżma. Narrator opisuje nam losy Iwana Denisowicza Szuchowa, typowego więźnia politycznego. W łagrze znalazł się po wojnie z powodu oskarżenia o szpiegowanie na rzecz Niemców. Jedyną przesłanką był powrót z niewoli, dowodem, zeznanie wymuszone torturami.
Iwan stracił kontakt ze światem zewnętrznym dla dobra swoich bliskich. Łagier już nim zawładnął, a on nauczył się w nim żyć.
Śledzimy jego poczynania od rana do zachodu słońca. Śniadanie, praca, obiad, wizyta u lekarza, inspekcja baraku… tylko tyle i aż tyle.
Kiedy gasną światła…
…a więzień ma w końcu kilka chwil tylko dla siebie pozwala sobie na krótki monolog wewnętrzny. Jego słowa zostawiają w pamięci niezatarty ślad. Te myśli są jak wyrzut sumienia, a zarazem przestroga.
Trudno jest rozstać się z tą książką. Można ją odłożyć na półkę, oddać do biblioteki – a ona ciągle wraca. To cecha wielkiej literatury!
Niezwykła książka
Wciąż sobie obiecuję spotkanie z tym autorem, i wciąż coś innego wypada. Mea culpa!
To lektura na książka na jeden wieczór. Z dostępnością w bibliotekach nie powinno być problemu
Warto spełnić obietnicę
Wielka klasyka zawsze się obroni, a to zdecydowanie lektura obowiązkowa dla miłośników literatury z najwyższej półki.
Nie przepadam za tematyką obozową – jednak od tej książki nie mogłam się oderwać aż do ostatniej strony. Bardzo pozytywne zaskoczenie i wiele refleksji po lekturze pozostało mi do dziś.
Wiem, że może jeden dzień by wystarczył, ale są autorzy, o których wszyscy wiedzą, że dobrzy, warci przeczytania, itd. Jakoś bardziej ciągną mnie ci, którzy wymagają pewnego rodzaju odkrywania, oceniania lub konfrontowania. I tak schodzi