Recenzja serialu „Pan wzywał, Milordzie?” [You Rang, M`Lord?]
Dobry serial komediowy można poznać po ilości tekstów i hasełek, które przechodzą do naszego codziennego języka. „Pan wzywał, Milordzie” przeszedł ten mój mały test śpiewająco. Brytyjczycy po raz kolejny udowodnili, że nie bez przyczyny uwielbiam wszystko to co udaje im się stworzyć w komediowym rzemiośle.
Jeżeli alergicznie reagujecie na hasło „brytyjskie poczucie humoru” nie zamykajcie okna przeglądarki! Ten serial różni się od absurdalnych skeczy grupy Monty Python czy choćby recenzowanej niedawno Małej Brytanii.
Humor inteligentny, a nie absurdalny
Chociaż według mnie dobry absurd nie jest zły to zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy podzielają moje zdanie. W recenzowanym serialu dominuje humor sytuacyjny i ten wynikający z charakterów postaci. Absurd nawet jeśli występuje to nie taki latający, a zwykły, przyziemny, codzienny.
‚Pan wzywał, Milordzie” wyśmiewa ludzkie wady, niczym rasowa gimnazjalna lektura, ale w lepszym stylu Posługuje się przy tym celną ironią oraz trafnymi spostrzeżeniami wypowiadanymi ustami bohaterów.
Serial został napisany po mistrzowsku. Wybuchowa mieszanka charakterów i umieszczenie ich wszystkich po jednym dachem daje przekomiczny efekt. Akcja serialu rozgrywa się w domu brytyjskiego Lorda Meldrum pod koniec lat 20 XX wieku. W każdym odcinku obserwujemy życie jego rodziny oraz zatrudnionej służby. Podziały w domu nie przebiegają jednak tak prosto jak mogłoby się wydawać. Paradoksalnie to służba jest bardziej zhierarchizowana niż bywalcy salonów.
A arystokracja, no cóż… Najbardziej trzeźwo myślącą osobą wydaje się być zdziecinniała nestorka rodu, Lady Lavender.
Czy to naprawdę sitcom?
Chociaż jest to sitcom nagrywany w studiu przy udziale prawdziwej publiczności twórcom udało się uniknąć wszystkich wad tego typu produkcji. Mówiąc szczerze o tym, że to sitcom dowiedziałem się przed chwilą, przygotowując się do napisania tej recenzji.
Praca kamery, montaż, plany, aktorstwo, a przede wszystkim scenariusz wskazują na wysokiej jakości produkcję.
To właśnie scenariusz zasługuje na największe uznanie. 26 odcinków podzielonych na 4 serie serialu to nie 20 minutowe, slapstickowe jednostrzałówki opowiadające odrębne historie. Każdy niemal godzinny odcinek to część większej historii obejmującej nawet nie jeden sezon, a cały serial.
Dla miłośników komedii
Serial mogę polecić z czystym sumieniem każdemu miłośnikowi komedii – nie tylko tej brytyjskiej. Nie ma tu żadnych jej elementów, które mogłyby irytować ludzi nie przyzwyczajonych do absurdalnego poczucia humoru wyspiarzy. „Pan, wzywał Milordzie” to piekielnie inteligentna satyra na ludzką głupotę i hipokryzję.
Jedyną wadą jaką dostrzegłem jest jakość obrazu. Serial ma już ponad 20 lat co jest widoczne na ekranie. Według mnie niedoskonałości miały swój urok i pasowały do historii ludzi będących już tylko historycznym wspomnieniem. Jeśli ktoś jednak już przyzwyczaił się do jakości HD, a filmy ogląda na ogromnym nowoczesnym telewizorze może przeżyć mały szok widząc słabe odwzorowanie kolorów czy ziarnistość obrazu.
Recenzja serialu „Pan wzywał, Milordzie” powstała dzięki
Angielski humor mnie drażni, może muszę obejrzeć "Pan wzywał, Milordzie", żeby zmienić zdanie na ten temat
"Pan wzywał, Milordzie?" to dobry wybór na przekonanie się do brytyjczyków
Uwielbiam brytyjski humor, szczególnie właśnie wspomnianego Monty Pythona. "Pan wzywał, Milordzie?" oglądałam już dawno temu. Jednak do dzisiaj mnie i bratu został jeden żart. W jednym odcinku syn lorda podrywa pokojówkę i mruga do niej jednym okiem, a ona odmruguje w dość zabawny sposób. Co jakiś czas sobie z bratem o tym przypominamy i właśnie w ten sposób mrugamy.