Recenzja książki „Długa Ziemia” Terry`ego Pratchetta i Stephena Baxtera 6/6
Tytułem notatki jest urywek z recenzji „The Independent”, który znalazłem w materiałach promocyjnych książki „Długa Ziemia”. Uważam, że jest tylko jedna szansa na milion, by slogan reklamowy mówił prawdę. Na szczęście szanse jedna na milion sprawdzają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć.
Przynajmniej tak jest w słynnym pratchettowskim płaskim świecie. Jak mają się sprawy w jego długim odpowiedniku?
Nowa jakość dla fanów Pratchetta
Lektura „Niucha„, najnowszej książki z serii o Świecie Dysku, sprawiła mi sporo zawodu. To nie było to do czego przyzwyczaił nas Pratchett. Brak pazura, wtórność, brak pomysłów. Książka była po prostu kiepska.
Na szczęście Terry Pratchett szybko zrehabilitował się w moich oczach. Współpraca ze Stephenem Baxterem zaowocowała książką po prostu genialną. Nie znam książek Baxtera, jednak zakładam, że to on jest odpowiedzialny za warstwę science fiction tej powieści.
Dzięki temu cięte poczucie humoru Pratchetta mogło rozkwitnąć w nowej fabularnej rzeczywistości. Pojawili się nowi bohaterowie, nowy świat i nowe możliwości, które zostały wykorzystane w pełni przez nieskończone pokłady ironii, które magazynuje w sobie Pratchett. Nawet ciągoty do umoralniania czytelników wypadły przekonująco: subtelnie, mądrze i inteligentnie w przeciwieństwie do poprzedniej topornej i naiwnej historyjki o smarkach goblina.
Długa Ziemia
Skąd ten tytuł? Książka bierze na warsztat tematykę światów równoległych. Czym jest świat równoległy zapytacie? Drugą Ziemią odległą od nas zaledwie o grubość myśli, a za nią jest trzecia Ziemia, i czwarta, i piąta… Druga Ziemia i wszystkie kolejne nie są jednak identyczne z tą naszą. Leżą na innych odgałęzieniach drzewa prawdopodobieństwa.
Ziemie blisko naszej nie będą różnić się praktycznie niczym. Jednak czym dalej od dobrze nam znanej Ziemi Podstawowej tym dziwniej. Wyobrażacie sobie alternatywne przebiegi ewolucji? Jakie stwory i zwierzęta mogłyby po niej hasać zamiast nas? Jakie cywilizacje mogłyby się rozwinąć? Jacy złoczyńcy czaić się na rubieżach Długiej Ziemi? Możliwości są nieskończone i dlatego to…
Materiał na tysiąc książek
To jest właśnie największa wada „Długiej Ziemi”. Jest pierwsza z dłuższej serii. A ja chcę czytać już! Długa Ziemia jest opisana tak plastycznie i szczegółowo, że czułem się jakbym tam był. Powrót z tego świata wyobraźni był bolesnym przeżyciem. Autorzy, niczym dobrzy dilerzy, zaserwowali nam pierwszą dawkę uzależniającego narkotyku. Mogą być pewni, że mnie zdobyli.
Tajemnica sukcesu
Założę się, że zdobędą i Was. Autorzy wykazali się niesamowitą znajomością swoich czytelników. Ba, nie tylko swoich – wszystkich miłośników książek na świecie! Wiecie co jest motorem napędowym głównych bohaterów i całej społeczności kolonizatorów?
Ucieczka przed pędem życia, bezrefleksyjnym tłumem, złem i niegodziwością. Znalezienie się we własnym wymarzonym świecie to kwestia pstryknięcia palcem. Ziem są miliony, a na nich nieograniczone zasoby. Każdy może w końcu tak naprawdę stać się kowalem własnego losu z dala od tego, co nas mierzi na Ziemi Podstawowej.
Sam wybrałbym się tam, gdzie zamiast nudnego Księżyca Ziemię oplatają saturnowe pierścienie. Ależ to by był widok! Dlaczego ja nie mam w kieszeni krokera – urządzenia umożliwiającego te fantastyczne wędrówki?
Będę musiał zadowolić się dobrymi książkami. Otwierają przede mną równie wiele fantastycznych światów i nie potrzebują ziemniaka jako zasilania
Recenzja książki „Długa Ziemia”
Terry`ego Pratchetta i Stephena Baxtera powstała dzięki
Ciekawa recenzja, kusząca
bardzo ciekawy blog, pozdrawiam
Dzięki