Recenzja książki „Los człowieka” Michaiła Szołochowa 3/6
Jaki jest los człowieka? Na to pytanie chyba miała odpowiadać recenzowana nowela Michaiła Szołochowa, radzieckiego pisarza nagrodzonego Nagrodą Nobla. Niestety odpowiedź zaciemnia, a raczej zaczerwienia propagandowy wydźwięk dzieła.
Niewątpliwie jest to klasyka literatury. Na szczęście już nieco przykurzona – według mnie słusznie.
Co na to historia?
Książka nie wytrzymuje próby czasu z powodu historycznych przekłamań i nieścisłości. Propagandowy wydźwięk dzieła, gloryfikowanie człowieka radzieckiego przebija się na pierwszy plan. Przejmujący aspekt ludzkiej godności, tak chwalony przez innych czytelników zatracił się gdzieś w moim analizowaniu intencji autora.
Michaił Szołochow nie był ofiarą cenzury i systemu komunistycznego. Jako działacz i członek KC KPZR tworzył i wspierał komunizm. Dlatego już od samego początku niechętnie odnosiłem się do Andrieja Sokołowa, twardego radzieckiego żołnierza piszącego lakoniczne listy do żony w trosce o jej wydajność w fabryce i zgłaszającego się do niemal samobójczej misji za linią frontu.
Ostatecznie straciłem zaufanie do tego bohatera, kiedy dostał medal po powrocie z niemieckiej niewoli zamiast biletu w jedną stronę do łagru.
Szorstki styl
Nie czuję się człowiekiem radzieckim, więc jego losu nie utożsamiam ze swoim. Oprócz propagandy jest w tej krótkiej minipowieści wątek bardziej uniwersalny, naprawdę człowieczy. Trudno tutaj go chociaż pokrótce przybliżyć bo zaspojlerowanie krótkiej noweli to żadna sztuka.
Nie poruszyła mnie jednak ta historia z powodu lakonicznego i szorstkiego stylu wypowiedzi autora. Lektura zajęła mi niecałe 50 minut, czyli pewnie niewiele dłużej niż napisanie recenzji tej książki. W tym czasie zapoznałem się z historią niemal całego życia Sokołowa. Każde tragiczne wydarzenie, każdy punkt zwrotny i każda istotna chwila zostały skwitowane dosłownie kilkoma zdaniami. Językowi książki brak obrazowości, emocjonalności. W czasie tego szaleńczego kalejdoskopu czasami nieprawdopodobnych zdarzeń trudno poznać bohatera, zżyć się z nim i uwierzyć w jego los.
Pewnie taki zabieg był celowy. Jakieś emocje w kontraście do reszty książki pojawiają się na ostatnich stronach. Do mnie jednak ten chwyt nie przemówił. Nie ścisnęło mnie w gardle. Nie uwierzyłem Andriejowi Sokołowowi…
Książkę mam z tego samego wydania.Nie czytałam na razie.
Znam ją tylko z filmu pod tym samym tytułem. Radziecki,mocny człowiek – ta propaganda była im potrzebna.)
Była potrzebna, ale i tak nie pomogła
Nie czytałam, ale przeczytam
tak jak koleżanka powyżej… nie czytałam i nie zamierzam
Są twórcy o równym poziomie i tacy, co to mają wzloty i upadki. Szołochow raczej z tych ostatnich. Kojarzy mi się, że czytałem Los człowieka, chyba jeszcze w epoce przedinternetowej, i wywarł na mnie bodaj jeszcze gorsze wrażenie. Nie podkreślałbym jednak jako głównych wad ani propagandowości, ani ahistoryczności tej książki. Trylogia Sienkiewicza i wiele innych uznanych dzieł, a nawet arcydzieł,
Na razie do Szołochowa chyba nie wrócę, ale mam na oku inne książki łagrowe i wojenne.
A na fotce jest Shermann z Muzeum Techniki i Militariów w Rzeszowie
No to będę się musiał wybrać, choć daleko i nie są to moje ulubione rejony. Nawet nie wiedziałem, że tam jest coś takiego
Jest niedaleko stacji kolejowych, na starych terenach kolejowych nawet