Powrót króla Rock N` Rolla. Recenzja płyty Viva Elvis
Czy świat naprawdę potrzebuje płyty Elvisa Presley`a ponad 30 lat po jego śmierci? Przesłuchanie płyty „Viva Elvis” daje jasną odpowiedź – zdecydowanie tak!
Na tle innych płyt wydawanych po śmierci artysty jest to prawdziwa perełka. Nie żaden odgrzewany kotlet, marna przeróbka, „zaginiona taśma”. Wydawnictwo prezentuje jaki Elvis by był, gdyby śpiewał dzisiaj.
Zachowano jego wokal w jakości dźwięku na miarę XXI wieku i dodano nowe sekcje instrumentalne, praktycznie zaaranżowano te piosenki na nowo. W niektórych piosenkach dodano głos towarzyszącego wokalisty.
To co podobało mi się najbardziej w tej płycie to szacunek z jakim wydawcy obeszli się z materiałem muzycznym. Przeróbki nie hołdują aktualnym modom w muzyce – tutaj nie ma nic pod publiczkę. Chociaż wszystko brzmi nowocześnie, czuć magię złotych lat Rock N` Rolla. Najważniejsze jest to, że twórcom udało się przekonać mnie, że Elvis mógłby tak grać gdyby dysponował nowoczesnym sprzętem i technologiami.
Płyta prosto z Las Vegas
„Viva Elvis” to sountrack z rewii wystawianej przez kilka lat w jednym z kasyn Las Vegas. Przedstawienie cieszyło się tam ogromnym wzięciem. Na wikipedii wyczytałem, że w czasie swojej obecności na scenie przyciągnęło 5% turystów odwiedzających w tym czasie miasto.
Jak przystało na miasto neonów i sfinksów z dykty, wszystko prezentuje się trochę kiczowato. Słuchając płyty odniosłem podobne wrażenie tylko przy śpiewanym w duecie nadmiernie przesłodzonym „Love me tender”. Po co połowę piosenki oddawać kobiecie, kiedy dysponuje się nagraniami króla?
Łapcie na zachętę rockerskie „Burning Love”, które najbardziej przypadło mi do gustu
Jak sony zrobiło ze mnie pirata?
Właśnie trzymam w ręce oryginalny krążek „Viva Elvis”. Mimo wszystko w czasie pisania recenzji słuchałem piosenek z YouTube. Dlaczego? Sony na tej płycie zastosowało system Opendisc, który nie pozwala mi słuchać muzyki w domyślnym i ulubionym komputerowym playerze. Zamiast tego korzysta ze swojego programu, który u mnie wysypał błędami, a na domiar złego chciał moich danych osobowych, adresu email i zgody na przesyłanie informacji marketingowych.
Sorry +Sony Music, znalezienie tej muzyki u piratów zajęło mi 10 razy mniej czasu niż wypełnienie tego formularza, nie wspominając już o szukaniu kodeków czy bibliotek pozwalających na odpalenie waszego szajskiego playera na moim komputerze.
Zabezpieczenia oznaczają też brak możliwości przegrania muzyki na odtwarzacz mp3, albo przynajmniej mocno to utrudniają.
Chociaż muzyka na krążku jest godna polecenia, to sposób jej wydania zupełnie dyskwalifikuję płytę w moich oczach.
Recenzja płyty „Viva Elvis: powstała dzięki