Recenzja książki „Na glinianych nogach” Terry`ego Pratchetta 5/6
Na tym blogu już kilkakrotnie pisałem o książkach Pratchetta. Czasami piałem z zachwytu, czasami dawałem tróję na szynach, ale i tak zawsze lektura książek z serii o Świecie Dysku sprawiała mi sporo przyjemności. Uwielbiam powroty do tego absurdalnego płaskiego świata wykreowanego przez sir Terry`ego Pratchetta.
Tym razem przeczytałem jedną ze starszych książek. „Na glinianych nogach” ma już kilkanaście lat i to widać na pierwszy rzut oka. Pewnie pomyślicie, że książka się zestarzała? Skądże znowu. Jest o wiele lepsza niż wydana w zeszłym roku najnowsza powieść z podcyklu o straży miejskiej!
Zrozumienie tej tendencji spadkowej wymaga poznania autora. Kiedyś już nagrałem podcast o Terrym Pratchettcie i jego chorobie, więc nie będę się powtarzał. Posłuchajcie:
No ale wróćmy już do głównego tematu, czyli książki „Na glinianych nogach”. Jak już wcześniej wspominałem książka należy do mniejszego cyklu o straży miejskiej Ankh-Morpork.
Najpodlejsze miasto na płaskim świecie zaczyna się cywilizować pod rządami Vetinariego. Przestępczość została usankcjonowana odpowiednimi licencjami, a sąsiednie państwa nie drżą ze strachu przed żołnierzami Vetinariego tylko przed jego księgowymi. Zamiast się bić lepiej zażądać spłaty kredytu!
Pod dobrymi rządami rozwija się także straż miejska. Otwiera się nowy posterunek, trwa ciągły nabór. Sielanka…
Jednak nie wszyscy są tego samego zdania. Pewne konserwatywne środowiska nie doceniają postępowych rządów. Chciałyby restauracji monarchii, krwawej wojny, albo chociaż porządnego balu w pałacu… Postanawiają się pozbyć Vetinariego w bardzo pomysłowy sposób. Zamach stawia na nogi całą straż miejską co jak zwykle doprowadzi do wielu niesamowitych przygód.
Pozorny absurd
Jak zwykle na pierwszy rzut oka może się wydawać, że książki Pratchetta to naiwne historyjki fantasy. Ot smoki, wilkołaki, źli władcy. Tutaj jednak potrzebne jest głębsze spojrzenie. Na szczęście nie trudno jest je dostrzec. W tym pokręconym i absurdalnym świecie dysku możemy przeglądać się jak w lustrze. Właściwie książki Pratchetta to od dawna jedna z nielicznych form polityki jaką akceptuję.
Pratchett wyśmiewa mechanizmy władzy i robi w mistrzowskim stylu. Fajnie wyszło, że czytałem ją w czasie świąt, bo polityka to jeden z głównych tematów przy świątecznym stole. Nasunęła mi się wtedy myśl, że każdy polak powinien widzieć politykę tak jak Pratchett. Może nie byłoby lepiej, ale na pewno śmieszniej.
Pomysły Pratchetta na rozmieszenie czytelnika nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Przy każdej kolejnej książce myślę sobie, że to już koniec, już nie wymyśli nic dziwniejszego. I zawszę się mylę. Malowanie herbu z natury? Jak on wpada na te pomysły?
Wadą tej książki jest na pewno to, że lepiej nie zaczynać lektury od tej akurat części. Fabuła jest dosyć mocno powiązana z innymi książkami z cyklu. Zarówno straż miejska jak i miasto w każdej książce są na innym poziomie rozwoju. Znajomość historii Ankh-Morpork i charakteru głównych postaci jest bardzo ważna dla zrozumienia niektórych scen i gagów. Polecam, więc czytanie w kolejności, która dla cyklu o straży miejskiej prezentuje się następująco:
- Straż! Straż!
- Zbrojni
- Na glinianych nogach
- Bogowie, honor, Ankh-Morpork
- Piąty elefant (już wkrótce recenzja)
- Straż nocna
- Łups
- Niuch
Zobacz jak ta książka prezentuje się na półce i co czytałem w marcu 2013 oprócz Pratchetta? W moim stosiku jest pewna śmieszna i ironiczna książka mogąca przypaść do gustu fanom Świata Dysku.
Dzięki za podpowiedź co do kolejności czytania.
Świat Dysku… Uwielbiam I nie mogę się zgodzić co do tendencji spadkowej u Pratchetta. To jest tendencja zwyżkowa. Jest coraz lepszy. Choroba sprawia, że jego książki, poza standardowym już absurdalnych humorem, są jeszcze GŁĘBOKIE, mają przesłanie. Ok, są cięższe, trudniejsze, bardziej przygnębiające. Ale są… Lepsze.
No to w tej kwestii nie dojdziemy do porozumienia. Dla mnie najnowsze książki są nudne (brak tego słynnego poczucia humoru), nudne (napisane bez polotu, jak na akord), wtórne (ciągle o dyskryminacji rasowej), płytkie (że dyskryminacja rasowa jest zła to wiemy, ale brak jakiegoś głębszego spojrzenia, analizy problemu)
Zajrzyj do recenzji Niucha, tam o tym pisałem więcej