Recenzja filmu „Nieobliczalni”
Zadziwia mnie gorliwość z jaką polski wydawca podkreśla związek „Nieobliczalnych” z „Nietykalnymi” (ten film recenzowałem kilka miesięcy temu). Gdybym do kina poszedł z nastawieniem na fajną francuską komedię byłbym zadowolony. Twórcy obiecali mi megahit na miarę „Nietykalnych” i to im zawdzięczam uczucie zawodu.
Ten film to kolejny popis polskich tłumaczy tytułów filmów. Po „Szklanej pułapce”, „Wirującym seksie” nadszedł czas na „Nieobliczalnych”.
Marketingowiec filolog
Według polskich specjalistów od markjetingu „De l’autre côté du périph” znaczy nie mniej, nie więcej jak właśnie „Nieobliczalni”. Jakiś wykształciuch mógłby pomyśleć, że to znaczy „Po drugiej stronie autostrady”, ale wykształciuch może się pomylić, a marketingowiec nigdy

Kogo obchodzi, że tytułowa autostrada pełni w filmie bardzo ważną rolę – pojawia się w dużej ilości scen i jest osią konfliktu pomiędzy dwoma bohaterami filmu?
Ważne, żeby można było chwytliwy tytuł rąbnąć czerwoną czcionką na samym szczycie plakatu, a potem jeszcze raz w durnym przypisie nie mający żadnego poparcia w fabule filmu. Przynajmniej na początku „nietykalni” istnieją dla obydwu bohaterów! To jest główna oś fabularna filmu! Wydawca filmu ma nas chyba za idiotów!
Po drugiej stronie autostrady
Autostrada jest barierą pozornie nie do przekroczenia dla obydwu paryskich policjantów. Osman pochodzi ze slamsów na przedmieściach Paryża, Francois pracuje w samym centrum miasta i liczy na rychły awans.
Osman jest na tropie afery toczącej niczym rak paryską śmietankę towarzyską – Francois dostaje do rozwiązania zagadkę morderstwa grubej ryby „za autostradą”, na blokowisku – na terenie Osmana.
Policjanci zaczynają ze sobą współpracować i wokół ich różnych charakterów zaczyna kręcić się komedia, raz po jednej, raz po drugiej stronie autostrady.
Biały – czarny, bogaty – biedny, wyluzowany – sztywny jak kołek, zepsuty – purytański, itd, itp. Film czerpie dużo z klasyków hollywodzkiego kina partnersko – policyjnego. „Gliniarz z Bewerly Hill” pojawia się w filmie kilkakrotnie, czy to jako kolekcja płyt DVD, czy jako dzwonek telefonu wybrzmiewający charakterystyczną melodyjką.
Film czerpie też pełnymi garściami z europejskiego kina. Nawiązania do ‚Zawodowca” są równie częste. Według mnie twórcy filmu wyciągnęli z obydwu źródeł to co najlepsze, sklecili w dobry scenariusz, zaangażowali przesympatycznego aktora i stworzyli po prostu dobry film!
Dlaczego byłem zawiedziony?
Bo ten film jest po prostu gorszy od „Nietykalnych„. Nie jest zły, ale nie dorównuje hitowi z 2011 roku. Bawiłem się dobrze, ale porównania do poprzedniego filmu nasuwały się mimowolnie. Postaci i fabuła jakby mniej charakterystyczne , śmiesznych hasełek do cytowania mniej, blaski i cienie Paryża już nam znane, tańce wygibasy Omara Sy`a też już były.
„Nieobliczalni” to nie „Nietykalni” i to jest największa wada tego filmu.
popieram (h)