Recenzja książki „Dostatek” Michaela Crummey`a – 5/6
Kiedy na swój adres email dostałem informację prasową o powstaniu nowego wydawnictwa, „Wiatr od morza”, nie mogłem oprzeć się pokusie przeczytania ich pierwszej książki. Otóż wydawnictwo zostało założone przez tłumacza, Michała Alenowicza, właśnie z powodu „Dostatku”. Pan Alenowicz był tą książką tak zachwycony, że musiał się nią podzielić z czytelnikami właśnie za sprawą swojego nowego wydawnictwa.
To przypomina mi początki aleKulturki. Oczywiście nie odkryłem książki – perełki za oceanem, nie przetłumaczyłem jej i nie wydałem, ale bloga założyłem pod wpływem zachwytu nad jedną konkretną książką i z konieczności wykrzyczenia go całemu światu. Jak mógłbym przejść obojętnie obok „Dostatku”, który wywołał w kimś podobne, ale wielokrotnie mocniejsze uczucia?
Dostatek niedostatku
„Dostatek” to saga rodzinna osadzona na gruncie realizmu magicznego. Opisuje losy dwóch osad rybackich na wybrzeżu Nowej Fundlandii. Poznajemy kilka pokoleń mieszkańców, towarzyszymy w codziennej pracy i przy okazji niecodziennych, wręcz magicznych wydarzeń.
O tej książce można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że akcja toczy się wartko. Pomimo to czytałem ją z zapartym tchem i jak już zacząłem czytać to nie mogłem jej odłożyć na półkę. Myślę, że mogę to zawdzięczać niezwykłej lekkości z jaką autor posługuje się piórem.
Z krótkich poszukiwań w internecie wynika, że Michael Crummey, to przede wszystkim poeta, a dopiero potem powieściopisarz. Na to też wskazuje jego książka. Według mnie to nie fabuła jest tutaj najważniejsza, więc się o niej nie rozpisuje.
To przede wszystkim atmosfera książki nie pozwalała się od niej oderwać i nie pozwala o niej zapomnieć. W gruncie rzeczy świat przedstawiony jest brzydki, niegościnny, niebezpieczny, a czasami wręcz obrzydliwy. Jednak ta obrzydliwość i wręcz turpistyczne motywy są tam na miejscu, są opisane ze smakiem i tkwi w nich jakieś piękno. Poezja

To nie książka o mieszkańcach Paradise Deep i Trzewia – to opowieść o ludziach. O tym, że czasy się zmieniają, a ludzie nigdy. O znoju i trudzie życia, o którym już chyba część ludzkości zapomniała ciesząc się ze zdobyczy XXI wieku. Powieść o upływie czasu. O kruchości życia, ale z drugiej strony o jego sensie? Mógłbym wymieniać jeszcze długo różne motywy i moje nieporadne próby interpretacji. Czasami nasze rozmyślania o książce zmieniają się o 180 stopni wraz z upływem czasu – to co wydawało się solidnym fundamentem na początku rozmywa się niczym poranna mgła z perspektywy kolejnych pokoleń wyspiarzy. Zapewne ilu czytelników tyle spojrzeń na mieszkańców Trzewia i Paradise Deep. Poezja

Spacer wybrzeżem Nowej Fundlandii
Aż chce się wracać do tych niegościnnych kamienistych wybrzeży Nowej Fundlandii. Czytając książkę poczujecie na twarzy podmuchy śnieżycy przeciskającej się przez ściany lichej chaty, ochłodzi Was bryza pachnąca morską solą, poczujecie smród ryb i tajemniczego bohatera książki, albinosa wyrzuconego na brzeg w żołądku wieloryba. To od jego pojawienia wszystko się zaczyna, tylko właśnie, czy on się pojawił naprawdę?
Nie zapomnicie tej książki na pewno. Ona ma w sobie to coś co odróżnia literaturę od czytadła. Taki debiut dobrze wróży wydawnictwu Wiatr od morza – oby gust i wyczucie nigdy nie zawiodły właściciela wybierającego kolejne książki do publikacji. Jeśli to będą takie ciekawe i dobrej jakości książki jak ta – będzie dobrze!
Ciekawa recenzja, skłaniająca do poszukania tej książki
Zaintrygowałeś mnie ta książką. i to bardzo.)
No i napisałeś recenzję dokładnie taką, jaka mnie zniechęca, mimo iż zamiar jak widzę był wprost przeciwny
Jeżeli "akcja nie toczy się wartko" a autor jest "przede wszystkim poetą a dopiero potem powieściopisarzem", to mnie w głowie dźwięczy już dzwonek alarmowy: "Będą nudy! Nudy! Nudy!". Takie wartości jak klimat, lekkość posługiwania się piórem, opowieść o
gratuluję panu Michałowi realizacji marzeń oparcie w rodzinie to cudowna rzecz.Wytrwałości.