Recenzja książki „Metro 2033″ Dmitry Glukhovsky`ego
Ta książka wbija w ziemię! Miejsce akcji, czyli moskiewskie metro to zaledwie jeden z etapów tego procesu. Kolejnym będzie pierwsza scena w jednym z tuneli, mroczna, powodująca gęsią skórkę i zapowiadająca, że czeka nas świetna przygoda na kolejnych 600 stronach.
Książka będzie Was pochłaniać stopniowo, krok za krokiem, metr za metrem w ślad za głównym bohaterem przemierzającym tunele metra. Moskiewskie metro jest resztką ludzkiej cywilizacji jaka została po wojnie nuklearnej na powierzchni. Jest resztą karłowatą, zdegenerowaną i wykoślawioną posiadającą wszystkie wady ludzkości, niewiele zalet i jeszcze borykająca się z nowym zagrożeniem – wymykającymi się wszelkim prawom natury mutantom powstałym w tym samym czasie kiedy upadała ludzkość.
Lata marnej egzystencji wydają się już zbliżać ku końcowi. Na nic marne próby odbudowy świata w miniaturze, nędznych państw, obrzydliwego pseudorolnictwa i nijakiego przemysłu. Jedyne co udało się odbudować to handel bronią, z nieśmiertelnym kałasznikowem i nabojami do niego jako najcenniejszym dobrem. Nawet to na nic się zda. Mutanty napierają posiadają przewagę, zdolności psychofizyczne niepojęte dla ludzkiego umysłu. Zwyciężą i wytępią ludzi w tunelach metra, tak jak kiedyś ludzie tępili szczury. Chyba, że…
Musi być jakieś chyba, że
Nie byłoby żadnej ciekawej książki bez chociażby cienia szansy na ratunek. Nie inaczej jest tym razem. Jest jeden bohater, który obwieszony taśmami nabojów chce zrobić mutantom jesień średniowiecza. Nie udaje mu się to, ginie!

Losy świata trafiają w ręce wymoczka, który nigdy nie wyściubił nosa poza macierzystą stację. Będzie musiał poznać życie albo zginąć i pociągnąć za sobą innych.
No tak, opis może wydawać się nieco sztampowy. Sporo było takich książek wcześniej, ale wykonanie jest rewelacyjne. Postapokaliptyczne metro jest tak ciekawym miejscem, pełnym wyrazistych bohaterów, skomplikowanych relacji politycznych i międzykulturowych, religii i filozofii, że już mnie nie dziwi, że uniwersum zostało wykorzystane przez innych pisarzy.
Szkielet, który stworzył Dmitry Glukhovsky to idealne rusztowanie dla dziesiątek różnych historii. Świat chociaż niewielki fizycznie, nadrabia swoim skomplikowaniem. To prawdziwy majstersztyk, który warto poznać.
Metro 2033 to przede wszystkim bardzo przyjemna rozrywka, akcja, walka i mutanty. Jest to także powieść drogi, drogi po świecie opisanym tak plastycznie, że aż czuć zaduch tuneli, strach i niebezpieczeństwo czające się w ciemności.
W końcu jest to także bardzo mądra książka z przesłaniem co jest według mnie elementem najmocniej wbijającym w ziemię. Czyta sobie człowiek tę książkę i traktuje jak czytadło, rozrywkę, relaks aż dochodzi do ostatniej sceny i BUM. Zostajesz z moralniakiem i tematem do rozmyślań na najbliższe tygodnie. I aż usychasz z pragnienia sięgnięcia po kolejne książki z tego uniwersum
Świetna recenzja
A z książką chętnie zawrę bliższą znajomość przy najbliższej okazji
Mam obie części. To znaczy ma je mój brat, dostał ode mnie na Święta – przy okazji na pewno przeczytam i ja, aczkolwiek to nie do końca klimaty, w których zazwyczaj się obracam
Fakt, pamiętam tę książkę. Czytałem chyba 3 lata temu, jak nie więcej. Mimo, że zwykle nie sięgam po tego typu literaturę, Metro 2033 pochłonęło mnie całkowicie. Świetna lektura. Słyszałem jednak, że jej następczyni, Metro 2034, już nie jest aż tak dobra.