Święty Psychol
Motyw szpitala psychiatrycznego przewałkowano w horrorach i thrillerach, zarówno książkowych jak i filmowych już na wszystkie możliwe sposoby! Też tak Wam się wydaje? Mnie także się wydawało. Sięgnijcie po „Świętego Psychola” by poczytać o mrocznym i niebezpiecznym psychiatryku z kolorowym przedszkolem zaraz za murem.
Niezły kontrast prawda? I o dziwo nie skończy się masakrą piła mechaniczną biednych dzieci i ich pluszowych misiów. To byłoby zbyt proste. Książka Johana Theorina to thriller psychologiczny. Już od pierwszych stron pochłania nas nieznośna tajemnica, którą skrywa główny bohater Jan Hauger. Nie, nie jest pacjentem szpitala. A może powinien być?
Tak, zdecydowanie nie pałałem do niego sympatią. Z takim życiem wewnętrznym najchętniej zamknąłbym go w Świętym Psycholu, ale kim ja jestem żeby decydować? Żeby zagrać na emocjach czytelników jeszcze mocniej Jan Hauger trafia do wspominanego przedszkola. A żeby podkręcić atmosferę jeszcze mocniej – zostaje oddelegowany do nocnych dyżurów. Tak, tak – to takie przedszkole, w którym dzieci nocują pod opieką wychowawców pod murem szpitala pełnego wariatów.
Wspominałem, że przedszkole i szpital łączy podziemny tunel? Atmosfera robi się gęsta – a to dopiero warunki początkowe. Wyobrażacie sobie co się dzieje dalej?
Jest nieznośnie. Atmosfera jest ciężka jak tona gruzu nad głową. Akcja toczy się nieznośnie powoli, ale niezmiennie w niesprzyjającym kierunku. Czytając masz ochotę rozerwać na strzępy bohaterów, którzy w ogóle nie wzbudzają sympatii. Ani mający problemy Jan Hauger, ani jego udający ślepych współpracownicy, ani pacjenci szpitala, ani dzieci, ani nawet niby empatyczny personel szpitala. Wszyscy okopali się na swoich pozycjach i wydaje się, że nic nie może zmienić sytuacji.
Napięcie zwiększa się aż do punktu kulminacyjnego, a potem nie doczekujemy się rozprężenia. Niby historia się skończyła. Nie ma co już liczyć na inne zakończenie. To nie tani chwyt autora na sprzedanie drugiej części „Święty Psychol II Starszaki kontratakują”. To po prostu skandynawski charakter. Wszystkie te kipiące emocje i problemy muszą rozejść się po kościach, trzeba je stłumić w sobie, schować z tyłu głowy i iść z nimi dalej.
To książka z gatunku tych, które zostawiają kaca książkowego po lekturze. Skondensowana depresja w plecaku, którą sobie można dawkować wedle uznania. Jeśli macie humor pod psem, to nie mówcie, że nie ostrzegałem.
A teraz szybko zapisz się nawsletter. Może w kolejnym liście ode mnie znajdziesz weselszą lekturę!
Ksiazki
Ksiazki książki