Recenzja książki „Ghostman” Rogera Hobbsa 3/6
Co to za przestępca, który nie wymachuje bronią, nie miażdży młotkiem palców kolesi z przeciwnej drużyny, ani nawet nie ma gustownego tatuażu na ramieniu? To „Ghostman” – jego zadaniem jest zniknąć razem z brudnymi pieniędzmi i pomóc zrobić to samo tym badassom, którzy w czasie napadu jednak musieli trochę postrzelać.
Z twarzy niepodobny do nikogo, nie pamięta nawet swojego prawdziwego imienia i nazwiska, kiedy jednak trzeba – potrafi wcielić się w każdą rolę.
Musisz posprzątać na miejscu akcji? Wyślij tam Ghostmana! On uprzejmie wylegitymuje się perfekcyjnie podrobionym dokumentem, pośle uroczy uśmiech technikom na miejscu zbrodni, żaden mięsień na twarzy mu nie zadrży w czasie wkładania dowodów do torebki po drugim śniadaniu, a potem wszelki ślad po nim zaginie. Jego tropem ruszy FBI i Interpol i wiecie co? Niczego nie znajdą!
Zabili go, ale uciekł
Oryginalny i fascynujący - taki jest główny bohater tej książki. Wielka szkoda, że został rzucony w sam środek najbardziej oklepanej i wyświechtanej hollywodzkiej fabuły pod słońcem. Gdyby chodziło tylko o nieudany skok na kasyno i gangsterskie porachunki to nie miałbym nic przeciwko. Trudno wymyślić coś innego w thrillerze.
Najbardziej bolał mnie filmowy, skrótowy i schematyczny sposób opisywania świata przedstawionego. W czasie lektury czułem się jakbym czytał scenariusz filmu. Rewelacyjnego, pełnego zwrotów akcji i widowiskowych scen, ale jednak powieść rządzi się innymi prawami.
Miałem wrażenie, że autor książki to prostu fan filmów spod znaku „zabili go, ale uciekł”, który skompilował kilka najlepszych scen nie mając przy tym pojęcia o pracy policji, bankowców, działaniu sejfów i broni. Brak jakiekolwiek wyjaśnienia działania super najnowocześniejszych zabezpieczeń i niczym nie umotywowana łatwość ich obchodzenia aż razi w oczy.Do tego strzały z przyłożenia nie wyrządzające żadnej szkody postrzelonemu, rozdeptanie telefonu obcasem jako metoda uniknięcia wszelkich prób namierzenia, wrzucenie zapałki do baku samochodu skutkującego spektakularnym wybuchem, bezproblemowa ucieczka z podziemnego parkingu obleganego przez kilkuset policjantów, wozy bojowe i helikoptery i wiele innych podobnych kwiatków…
W czasie seansu można żłopać colę i cieszyć się z miło spędzonego czasu przy akompaniamencie strzałów i pisku opon. Czytanie książki to jednak czynność sprzyjająca myśleniu. Serwowanie na kartach powieści praw fizyki wymyślonych przez hollywodzkich scenarzystów to nie najlepszy pomysł.
Film będzie lepszy
Opis na okładce informuje, że prawa do ekranizacji po zaciekłych bojach kupiło studio „Warner Bros”. Dobrze zrobili bo to jest scenariusz na filmową superprodukcję. Jeśli jeszcze na ekranie uda się nadać odrobinę głębi głównemu bohaterowi tak jak to ma miejsce w książce to sam kupię bilet na seans.
Opis z okładki ogłasza debiut Rogera Hobbsa „wkroczeniem do grona najbardziej cenionych twórców thrillerów”. Śmiem wątpić… „GHOSTMAN” to przeciętna książka. Jednym spodoba się bardziej innym mniej, ale świata nie zawojuje.Zobacz jak GHOSTMAN prezentuje się w ręku i co czytałem w marcu 2013 oprócz niego?
Recenzja książki „GHOSTMAN” Rogera Hobbsa powstała dzięki
Hmmm dziś chyba Dzień sprzeczności…. Odnajduję recenzje tych samych tytułów, raz bardzo pozytywne, innym razem niekoniecznie… I komu mam wierzyć…
ooo podeślesz linki do bardziej entuzjastycznych recenzji?
Ja nie twierdzę, że książka jest tragiczna. Miło przy niej spędziłem czas, ale nie jest jakoś specjalnie odkrywcza i ma swoje wady
Się naszukałam jak głupia ale czego się dla Ciebie nie robi. To dziś czytałam
http://sheti-shetani.blogspot.com/2013/03/ghostman-roger-hobbs.html
Tam stoi jak byk że książka minusów nie ma. I co teraz
Dzięki za linka
Przeczytałem tamtą recenzje no i co moge powiedzieć? Każdy ma swoje zdanie
Chyba musisz sama przeczytać, żeby się przekonać!
Takiego bohatera powinna mieć każda powieść z wątkiem kryminalnym
(k)