Recenzja książki „Żmija” Andrzeja Sapkowskiego
3/6 Wątek fantastyczny jest… słaby. |
Czy to książka fantasy, historyczna, a może paradokument? Każda po trochu a w efekcie żadna do końca. „Żmija” Andrzeja Sapkowskiego to książka trudna do zdefiniowania. Czy jednak warto po nią sięgnąć?
Pierwsze strony przypominają książkę wojenną. Opisują jedną z wielu potyczek jaką stoczyli sowieccy żołnierze z afgańskimi mudżahedinami w czasie inwazji ZSRR na ten kraj w latach 80` zeszłego wieku. Poznajemy wtedy głównego bohatera, Pawła Lewarta.
Lewart jest zwykłym żołnierzem. Boi się tak jak wszyscy, wypełnia rozkazy, ma wątpliwości i tęskni za bliskimi, popełnia błędy, cierpi, pije a w końcu nawet bierze heroinę jak wszyscy w okół. Wydaje się, że taki był pierwotny pomysł na książkę. Opisanie człowieka na wojnie, tego co dzieje się z jego psychiką. Przybliżenie smutnej i strasznej rzeczywistości, śmierdzących okopów, kiepskiego zaopatrzenia, strachu, dłużących się okresów złowieszczego wyczekiwania przedzielanych krótkimi okresami brutalnych potyczek. Pomysł jak najbardziej ciekawy i godny uwagi. Być może wyszłoby z tego dobre opowiadanie, bo książka o siedzeniu w bunkrze to nieco karkołomny pomysł.
Zapewne z braku materiału na 200 stron książki Lewart jest jasnowidzem, spotykającym na swojej drodze mityczną żmiję, podróżuje w czasie a jak już wraca na posterunek w zawszonym okopie dyskutuje z kompanami żołdakami o polityce i filozofii.
Zapewne zabrzmi to absurdalnie, ale wątek fantastyczny jest… kiepski, bardzo kiepski. Jasnowidztwo Lewarta nie wnosi nic oprócz tego, że po prostu udaje mu się przeżyć każdą strzelaninę.
Natomiast spotkania z hipnotyzującą żmiją opisują innymi słowami to co znamy z części realistycznej: ponurą wojenną rzeczywistość tylko, że w czasach Aleksandra albo wojny brytyjsko-afgańskiej. Opisy dawnych potyczek i gierek politycznych w wizjach Lewarta wprowadzają zamieszanie a przekaz książki bez nich byłby równie jasno czytelny: Afganistan to pionek na arenie wielkiej polityki. Interesy potężnych sąsiadów od dawna ścierały się właśnie na tej niegościnnej ale pełnej naturalnych bogactw ziemi. Wielu próbowało i pomimo przewagi w sprzęcie i wyszkoleniu połamali sobie zęby na twardych wojownikach znających swój kraj i walczących w jego obronie.
Książka jako całość jest dosyć ciężka w odbiorze. Z pewnością nie uznałbym tego za wadę gdyby to wynikało tylko z wojennej tematyki. Myślę, że o nie da się w lekki sposób opisać uczuć targających żołnierzem na froncie, żyjącym w ciągłym stresie i w spartańskich warunkach.
Niestety trudność wynika z zastosowanego języka i bardzo szczegółowych opisów. Ciągle dowiadujemy się z jakiej broni strzelają i zostają postrzeleni bohaterowie, co przejeżdża drogą i przelatuje nad głowami, nawet zaznajamiamy się skąd pochodzą walające się pod nogami śmieci, wymieniane z nazwy są wszystkie bombardowane wioski. Większość żołnierzy mówi dziwnym polsko-rosyjsko-grypsersko-gwarowym językiem, co nie przeszkadza czasami operować cytatami z Orwella i dyskutować o polityce. Kontrast dla przekleństw i urwanych kończyn stanowią z pewnością opisy miejscowych legend i wierzeń na temat węży.
Według mnie książka „Żmija” jest bardzo nierówna. Ciekawa, realistyczne opowiadanie wojenne zostało na siłę przerobione na powieść fantasy. W efekcie otrzymaliśmy coś co trudno zakwalifikować do którejkolwiek kategorii i jako całość nie prezentuje spójnego, dobrego poziomu. Recenzja kończy się wystawieniem trójki za ciekawy pomysł i częściowe wykonanie. Być może to zabrzmi jak absurd, ale fantastyczna część książki Sapkowskiego może zostać ominięta bez wyrzutów sumienia.
Recenzje znajdziecie również w zaprzyjaźnionym Magicznym Świecie Książek
Ciekawa recenzja. Po jej przeczytaniu mam ochotę na "Żmiję" Sapkowskiego. Zwłaszcza, że nic tego autora jeszcze nie czytałam.
Rozpoczynanie przygody z Sapkowskim od Żmiji to chyba kiepski pomysł
Książka jest według mnie bardzo słaba
Zwłaszcza według Ciebie wątek fantastyczny jest słabo rozwinięty, ale póki co ja dopiero zaczynam przygodę z tym gatunkiem, a nie chcę się rzucać na wielką wodę.
A ja, nie lubie nierównych, z dziwnym, ciężkim językiem książek. Sapskowskiego czytywałam, ale po Twoejej recenzji wymiękłam. Po co mam się męczyć i błagać o koniec.
Sapkowski to dla mnie wielki znak zapytania. Jeszcze nic nie czytałam i nie jestem pewna, czy w ogóle powinnam czytać. Jeśli już, to na pewno nie zacznę od Żmiji
Zgadzam się, że nie warto rzucać się na głęboką wodę
Ale kałuża to też nie jest odpowiedni wybór. Wątek fantastyczny jest w tej książce niezbyt ciekawy, wciśnięty na siłę i mało reprezentatywny dla całego gatunku
Przypomina raczej narkotyczne wizje a nie typowy świat fantasy. Możesz sobie wyrobić błędną opinię o Sapkowskim i całym gatunku
Jeszcze raz odradzam Żmiję na początek przygody ;
no to spróbujmy od innej strony – którą książkę Sapkowskiego polecasz osobie, która jeszcze nie miała okazji go poznać? Od razu zaznaczam, że choć lubię eksperymentować, nie jestem zagorzałą fanką fantastyki
Jeśli Sapkowski to obowiązkowo trzeba wybrać cykl o Wiedźminie
Niestety nie jestem wielbicielem twórczości Sapkowskiego, dlatego raczej nie sięgnę po tę książkę, tym bardziej, że sam średnio ją oceniasz.
Pozdrawiam!
Mam złe doświadczenia w kontaktach z prozą Sapkowskiego, więc tym razem odpuszczam.
Miałam tę książkę w ręku. Nawet chciałam przeczytać, ale jakoś nie trafia do mnie ten autor.
zapraszam do mnie na konkurs: http://ksiazka-od-kuchni.blogspot.com/p/konkurs.html
Może wstyd się przyznać, ale Sapkowskiego do tej pory ledwo napocząłem. Dwa zbiory opowiadań, oczywiście te dotyczące Wiedźmina. I podobało mi się bardzo. Planowałem w najbliższym czasie ruszyć z tym autorem dalej, ale raczej pozostanę przy świecie Geralta, skoro "Żmija" nie jest najlepszym pomysłem.
Pozdrawiam