Anna Karenina [Recenzja filmu]

Anna Karenina [Recenzja filmu]
Anna Karenina – recenzja
Nie, nie dostałem się na pokaz przedpremierowy, nie wyjechałem za granicę obejrzeć filmu, nie ściągnąłem kopii z pirackiego serwera. Po prostu zrecenzowałem starszy film, ponieważ „Anna Karenina” to bardzo chętnie ekranizowana powieść. Będzie do czego porównywać najnowszą ekranizację, która wchodzi do kin za miesiąc. Macie moje zapewnienie, że nie zabraknie mnie wtedy na sali kinowej.

Na przystawkę i zaostrzenie apetytu wybrałem film z 1997 roku z Sophie Marceau w roli głównej. Akcja filmu toczy się w XIX wiecznej Rosji w kręgach tamtejszej arystokracji. Anna Karenina, żona starszego i poważnego mężczyzny długo opiera się uczuciu do młodego wojskowego. W końcu ulega namiętności i wybiera życie w wolnym związku. Porzuca 8-letnie dziecko co jest nie do pomyślenia w jej czasach.

Myślę, że tych kilka zdań da ogólny pogląd filmu tym, którzy nie czytali lub choćby nie znają z innych źródeł tej tragicznej historii miłosnej. 
Co można powiedzieć o samym filmie? Jest to produkcja w starym stylu. To widać i to się ceni w dobie wszędobylskiego blueboxa, plastikowych scenografii i komputerowo generowanych statystów. Zapierające dech w piersi pałacowe wnętrza, piękne mundury i dworskie suknie, tłumy aktorów tańczących w czasie balu. Właśnie sceny w czasie przyjęcia w Moskwie to uczta dla oka i ucha za sprawą wykorzystania muzyki klasycznej skomponowanej przez Czajkowskiego i Rachmaninowa. Drugą zapadającą w pamięć sceną jest monolog wewnętrzny Lewina w czasie prac polowych. Po raz kolejny widzimy dziesiątki aktorów pracujących przy sianokosach w pięknych okolicznościach przyrody i przy akompaniamencie rosyjskich pieśni ludowych. Film ma specyficzną atmosferę i już za nią warto go obejrzeć.
Sama historia Anny Kareniny siłą rzeczy jest bardzo mocno okrojona i spłycona. Wątki poboczne niemal nie występują a nawet sam wątek tytułowej bohaterki nie uszedł przed pewnymi cięciami i uproszczeniami. Osoba nie czytająca książki może mieć problem ze zrozumieniem całej głębi zachowań i psychiki bohaterów. Historia filmowa nie tłumaczy wszystkich niuansów dworskiej etykiety i motywów działania bohaterów, zwłaszcza Wrońskiego. Można odnieść wrażenie jakby to on był winnym całej tragedii co nie końca jest prawdą.
Dzieje Lewina w książce są zasygnalizowane, ale uproszczone w ogromnym stopniu. W filmie jest postacią niemalże bezbarwną. Jego myśli i przemiana wewnętrzna są potraktowane po macoszemu. Nawet ze znajomością książki trudno doszukiwać się podobieństwa między poszczególnymi punktami zwrotnymi w jego życiu. Dla przykładu wydarzeniem wzbudzającym miłość do dziecka w oryginale jest jego cudowne ujście z życiem po uderzeniu pioruna, w filmie to pierwszy uśmiech i wypowiedzenie słowa tata.
Wydanie DVD nie imponuje bogactwem dodatków, właściwie dodatków nie posiada żadnych  Na płycie znajduje się to co powinno, czyli wybór ścieżki dźwiękowej, napisów i scen. Myślę, że mały reportaż z planu filmowego byłby nie lada gratką bez której jednak musimy się obejść.
Uczniowie zmuszeni do zapoznania się z tym dziełem mogą być niemile zaskoczeniu kiepską oceną z testu znajomości lektury po obejrzeniu tej ekranizacji. Czytelnicy znający Anne Kareninę przymkną oko na niedoskonałości i będą cieszyć oko wspaniałą grą aktorską i widokami XIX wiecznej Rosji. W końcu kinomaniacy dla których to pierwsza styczność z dziełem dostaną bardzo dobry romans historyczny. Krótki bilans przesądza, że „Anna Karenina” to film godny polecenia. 
Recenzja filmu Anna Karenina powstała dzięki

Cześć. Jestem Darek i to ja tutaj bloguję. Zostań moim kumplem korzystając z przycisków u góry. Będzie mi miło właśnie z Tobą porozmawiać o kulturze w bardziej osobisty sposób niż tutaj - na blogu.

5 Responses for this post

  1. Nati
    Nati
    | |

    Moim zdaniem film sam w sobie nie jest zły, aczkolwiek, tak jak zauważyłeś, w porównaniu z książkowym pierwowzorem wypada słabo. Pamiętam, że obejrzałam go kilka lat temu nieświadoma, że to ekranizacja… I nie bardzo mogłam się połapać kto jest kim momentami i co się dzieje… Potem przeczytałam książkę i ponownie obejrzałam film. Odbiór był już zupełnie inny. :) Pozdrawiam.

    Reply
  2. alison2
    alison2
    | |

    Przyznaję, że nie miałam przyjemności oglądać i chyba trzeba będzie to nadrobić. Do repertuaru kin mało kiedy zaglądam ale skoro piszesz że premiera za miesiąc to może nawet się załapię… super :-)

    Reply
  3. Dalia
    Dalia
    | |

    Nauczyłam się już podchodzić do ekranizacji z przymrużeniem oka, mało która wierna jest książce…choć i takie bywają :)
    Anny Karenina zawsze mi się tak smutno kojarzy ,a ja nie lubię tragicznych zakończeń . Akurat tej wersji nie oglądałam jedynie wcześniejszą z Gretą Garbo.

    Reply
  4. Tirindeth
    Tirindeth
    | |

    Ja, nim obejrzę ekranizację, przeczytam książkę. A mam ją u siebie w zbiorach od lat i jakoś nie miałam jeszcze okazji się za nią zabrać! :(
    Sophie Marceau jest taka piękna…

    Reply
  5. Konik Polny
    Konik Polny
    | |

    Nie czytałam nawet książki, ale już wiem, że nie zobaczę żadnego filmu, jeśli tego nie zrobię :) Świetna recenzja!

    Reply

Leave a Reply

Name
Name*
Email
Email *
Website
Website

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress