Recenzja książki „Wespazjan. Kat Rzymu” Roberta Fabbri 4+/6
Czasem seria staje się coraz lepsza, może warto jeszcze raz spróbować?Ola
Taki komentarz pojawił się pod moją średnio optymistyczną recenzją pierwszego tomu serii o Wespazjanie. Narzekałem tam na miejscami zbyt wolno biegnącą akcję, brak polotu w opisie igrzysk i kilka innych niedociągnięć. Ten komentarz zmotywował mnie do sięgnięcia po drugi tom i nie żałuję. „Wespazjan. Kat Rzymu” jest lepszą książką od „Trybuna Rzymu”, co bardzo dobrze wróży na przyszłość!
Kat Rzymu?
Jak zapewne pamiętacie po pierwszym tomie zostawiliśmy 16 letniego Wespazjana wojującego na obrzeżach imperium. Jego funkcja – trybun, rola – pionek w intrygach możnych, perspektywy na przyszłość – uganianie się za buntowniczymi plemionami.
Czyżby już w drugim tomie wszystko miało stanąć na głowie? Autor popuścił wodze fantazji jeszcze bardziej niż za pierwszym razem i uczynił Wespazjana krwawym najeźdźcą oblegającym bramy Rzymu? Nic z tych rzeczy. Tytuł wziął się od urzędu sprawowanego przez Wespazjana po powrocie z 4 letniej służby w legionie. Służba ta to triumviri capitales, czyli swojski i dobrze nam znany kat.
Nie próbujcie jednak czegoś takiego napisać na kartkówce z historii! Zbyt mało krytycyzmu w czasie lektury może nas wprowadzić prosto w minę.
Wespazjan w rzeczywistości nigdy nie był katem, więc już sam tytuł sugeruje, że trzymanie się faktów nie jest najmocniejszą stroną tej serii.
7 tomowy cykl o Wespazjanie to opowieść bardzo luźno oparta na prawdziwych wydarzeniach, być może stworzenia historii alternatywnej, albo po prostu miłej przygodówki?
Przygoda, przygoda
Jeśli tak podejdziemy do tej książki i pogodzimy się ze wszystkimi upiększeniami to czeka nas naprawdę miło spędzony czas. Nie dostrzegłem już zbyt rozwlekłej akcji i nieporadności debiutującego pisarza. Akcja toczy się gładko, od przygody do przygody, i prowadzi Wespazjana w sam środek wydarzeń mogących zaważyć o losie imperium.
Wespazjan jako ekwita jest pionkiem w grze rozgrywanej przez Antonię, która to gra ma zapewnić tron jej wnukom, a odsunąć od Tyberiusza dowódcę jego gwardii – Sejana.
W odróżnieniu od tomu pierwszego nie jest już to tak bezmyślne wykonywanie poleceń w wykonaniu Wespazjana. Przyszły cesarz rozumie już o wiele więcej i jest świadom wagi tego co się wokół niego dzieje. Widać już cechy przyszłego mądrego władcy, reformatora Rzymu. Być może w następnych tomach seria wróci na tory bardziej ścisłego trzymania się faktów?
Kciuk w górę, czy w dół?
Naśladując rzymskiego cesarza decydującego o losie gladiatorów decyduję się na… kciuk w górę! Zdecydowanie dam szansę kolejnym tomom. Widać ogromny postęp w jakości warsztatu Roberta Fabbri od czasu pierwszej książki. Wystarczy pogodzić się z jego luźnym podejściem do faktów i zabawy nimi, by czerpać dużo przyjemności z czytania. Być może 20 latek praktycznie decydujący o losach świata nie brzmi prawdopodobnie, ale zabawa jest przednia.
Na razie zostawiam bez komentarza wątek miłosny, który z jednej strony trochę się dłużył, a z drugiej jednak wprowadzał jakieś przerwy w akcji toczącej się tym razem niezwykle szybko. Odnoszę wrażenie, że przynajmniej w tym momencie serii wątek miłosny nie wnosi nic konkretnego do książki.
Być może wszystko nabierze sensu później? Jeśli nie to Robert Fabbri dostanie ode mnie wielgaśny minus za rozwlekanie książki na siłę. Nadal uważam 7 tomów serii za zbyt ambitny plan, ale nie feruję wyroków. Może w tym szaleństwie jest metoda?Zobacz jak ładnie tak książka prezentuje się w ręku i na półce. We vlogu pokazuję także pierwszy tom serii pt. „Wespazjan. Trybun Rzymu”
Recenzja książki „Wespazjan. Kat Rzymu” powstała dzięki
Coś dla mnie
Wątek miłosny powiadasz….